Heinrich Admin
| Temat: Offtop 27.11.16 1:15 | |
| No proszę was. Nie może nie być tego tematu. JA ZACZNĘ, JA ZACZNĘ. I to z grubej kurwy, bo od razu sypnę historiami. Bo mogę. - Alegz Wędrowycz - 1. Wyprawa do Społem o zmroku:
Przygody Aleksa Wędrowycza Część I Wyprawa do Społem o zmroku
Dawno temu żył Aleks, któremu niefortunnie skończył się chleb, a podły Hans ośmielił się spać, kiedy Aleks tego chleba potrzebował i odmówił pójścia za niego do sklepu w celu zakupienia bochenka. Aleks pójdzie sam, tak zdecydował. Aleks ubiera się, zakłada glany i stwierdza, że na chuj je wiązać, jak do Społem może z pięćdziesiąt metrów jest. "Co się może stać niby?" - pomyślał i polazł. Kurtki na dodatek nie zapiął, bo na chuj, a tam śnieg napierdala niewąsko. Aleks ramionami wzruszył i poszedł. Na schodach się nie potknął, ani nic. Jest okej. Lezie. Sznurówki wylazły na zewnątrz, wloką się za Aleksem, nogawki z glanów wylazły, bo niezawiązane, po nogach chłód jebie. Aleks poprawia. Ale za chuja pana nie zawiążę. I tak to poprawia co parę metrów, aż pod samym sklepem wkurwion zawiązuje. Pod sklepem. W napierdalającym śniegu, bo ba chuj takie rzeczy w środku robić, jak można na zewnątrz. Wziął chleb i patrzy, że są mandarynki. Bierze parę. I dwie pomarańcze, bo kurwa tak. Błąd. Aleks płaci i wychodzi. Lezie. Sznurówka sie rozwiazała - Aleks jebie ją, bo zaraz będzie w domu. Aleks może z dziesięć metrów przed furtką wypierdala się, bo sznurówka. W zaspę. Mandarynki wpierdoliły się w zaspę. Pomarańcze też. Chleb też. Aleks za nimi. Aleks podnosi się i klnie. I patrzy. Japierdolę.jpg Mandarynki się wysypały i leżą w tym jebanym śniegu chuj wie gdzie. Aleks prawie w płacz. Mandarynki pewnie też w płacz, bo kto chciałby zostać wpierdolony do zaspy tak z zaskoczenia? Rękawiczek brak. No trudno, Aleks grzebie w zaspie, szukając mandarynek, bo za nie, kurwa, zapłacił i je wpierdoli mimo wszystko. Szuka. Znalazł pięć. Jeszcze jedna. No nie ma suki za nic. Aleks prawie idzie do domu po rękawiczki, bo ręce skostniałe i chuj. No nie. Jest, szmata, na chodniku koło zaspy, kurwa, brawo Aleks. Bierze. Chowa po kieszeniach, bo jebać reklamówki. Wlecze się do domu, wszystkie jest. Staje przed drzwiami. Kurwa. Nie ma klucza w kieszeni kurtki. Hans śpi i nie usłyszy. Japierdolę2.jpg Pewnie w zaspie został, jak się Aleks wypierdolił. Prawie histeria. Zrezygnowanie. Żałość, ból, wodorosty i rzygi w Bałtyku. Aleks wraca. Prawie już znowu zaczyna grzebać znowu w tej jebanej zaspie, ale telefon mu dzwoni. Aleks wkłada łapę do kieszeni spodni. Jest i klucz. Radość. Później współczucie dla własnej głupoty. Aleks wraca. Drzwi otwarte, bo nie zamykał. Jebać Społęm. Jebać śnieg i mandarynki. KONIEC
- Alegz Wędrowycz - 2. Gdy niewyspan po włościach pana chodziłęm:
Przygody Aleksa Wędrowycza Część II Gdy niewyspan po włościach pana chodziłem Był sobie dawno temu Aleks, który nie spał prawie całą noc, bo pisał seksy na cb z pewną łajzą, której imię powinno zostać utajnione, a i tak wszyscy będą wiedzieli, że to Fean. Aleks spał może z godzinę i wstał. Poszedł, prysznic wziął, niczego nie rozjebał. Obudził Hansa. Ubrał się całkiem składnie, mimo że dwie skarpetki różne na nogi przyodział. Prawie zasnął na krześle, gdy soczewki zakładał. Ale poszedł. Nie spóźnił się nawet. wtf.jpg Aleks przyszedł o czasie do szkoły. Ale chuj. Wchodzi i ledwo widzi na oczy, soczewka uwiera, but uwiera - jedna skarpetka krótka, druga długa - słońce razi, śmierdzi jajkiem coś. - Aleks, kurwiłaku, wstawaj, maturę ustną napierdalasz na raz, teraz. Aleks nie ogarnia, właściwie nie wie nawet, co tam robi i jak się nazwa. Ale mówi. Nauczyciel przerywa mu, kiedy ten stwierdza, że nie poszedłby do opery, bo nie lubi, kiedy grubi ludzie na niego krzyczą i go nie znają nawet. Bez składni. W czasie Japierdolęniktnierozumieperfecetpastcontinuous. - Siadaj, gówno, nie zdasz w maturę. Aleks ok, wyjebane, patrzmy w okno i udawajmy, że istniejemy. Aleks idzie korytarzem. Podbija do niego ziomeczek z klasy, wiadomo. I zadaje pytanie. - Aleks, z kim mamy zastępstwa za Mikołajczak? Aleks patrzy na ziomeczka wzrokiem martwej ryby. - Tak, w 129. I idzie dalej. Kontakt ze światem -miljon. Aleks zapomniał o symulatorach. No tak bywa, każdy zapomina. Bierze kurtkę z szatni. Sam sobie bierze, wyjebane w szatniarkę, nie ma jej, bo w pizdu poszła. Dostał opierdol za włażenie do szatni, bo nie wolno. Inni wchodzili, nikt nie dostał. przegryw_życia.doc Stoi na przystanku Aleks i czeka na autobus do domu. Nic nie jedzie. Kurwa. Podjeżdża Hans Nazimobilem. - Gdzie ty jedziesz, symulatory, tłumoku, mamy. Aleks chce wsiąść do samochodu i jechać z Hansem. Gdyby podjechał Trynkiewicz czy Mama Madzi też by wsiadł. Ale, bo jak inaczej, potknął się o krawężnik i wyjebał na asfalt. Ludzie trąbią. Hans trąbi. Jedzie autobus, przejedzie wypierdolonego skurwysyna jak chuj. "Zginę, kurwa" - pomyślał Aleks, zamiast się podnieść. Autobus hamuje. Kierowca wściekły, krzyczy coś o matce Aleksa. Hans krzyczy. Wszyscy kurwa krzyczą. Aleks wstaje i mówi, że złamał rękę. Skóra zdarta na reku w trzech miejscach. Ręka niechybnie do amputacji. Aleks wsiada do samochodu i nic nie mówi. Nikt nic nie mówi, wszyscy cisną z Aleksa, który prawie płacze, bo nie ma ręki. Naklejają plaster na łapę, wszystko jest okej. Symulatory tak nudne, że największą atrakcją jest wyjście do kibla i granie tam w sudoku. Aleks wraca z Hansem do domu. Żywszy, dwa energole wypił, może, kurwa, samochód podnieść, jak chuj prosty. Hans upiera się, że musi kupić sobie pierdolniki i wihajstry, bo strój na Pyrkon. Aleks ok. - Idę z tobą. - Zostań w samochodzie. - Nie, idę! - Dobra, to weź mi szarą taśmę znajdź. Aleks ok. Wchodzą do sklepu, Hans idzie w jedną stronę, Aleks stoi. No kurwa, mijon imposibru, sklep wielki jak stodoła sołtysa. Albo i dwie. Zgubił się. Pyta pracowników, jak dojść do szarej taśmy. Mówią, że na farbach. Prosto i w prawo, łatwo trafić. Aleks złapał zmuła, kofeina przestała działać. Dobra, taśma jest, nie ma Hansa. Próbuje zadzwonić. Nie wziął torby z samochodu. Telefon w torbie. No to zajebiście. Aleks czaił się z piętnaście minut, zanim wściekły na niego Hans przychodzi w okolice kas. Aleks z uczuciem bycia zgubionego dziecka w hipermarkecie przeprasza. Zapłata. Powrót do domu bez rewelacji dalszych. Aleks idzie spać zaraz po powrocie, bo jebać życie bez snu. KONIEC
- Alegz Wędrowycz - 3. Niebieskie Tico:
Przygody Aleksa Wędrowycza Cześć III Niebieskie Tico bliznę na sercu i ciele zostawiło Był sobie kiedyś bardzo leniwy Aleks, który lenistwem dorównywał adminom na Empti i chyba bardziej, i jakoś jednego dnia nie chciało mu się gotować sobie obiadu. I tak dumał Aleks, i dumał, aż w końcu sobie wykoncypował, że w sumie to skoczy sobie do miasta obok do pierogarni i nakupi pierogów. Pierogi trzynaście złotych za kilogram, można wpierdalać, bo dobre. Przy okazji Aleks postanowił jeszcze skoczyć do optyka, do banku i porobić ogólnie rzeczy, żeby ten wyjazd jakiś taki nie był, że tylko po pierogi jakieś. No to pojechał Aleks. Zaparkował i w ogóle, nawet prosto dziadowi wyszło, z samochodu wysiadł, fajkę zapalił. Co miał zrobić, to zrobił, nawet te pierogi kupił, ale że to zachłanne stworzenie, to zachciało się Aleksowi pączka. Takie ohydnego pączka, który ma posmak świeżej gliny i jest z obrzydliwą czekoladą. japierdolędlaczego.jpg Idzie sobie szczęśliwy i nagle coś mu telefon wibruje. Wyjął telefon i patrzy. nieróbcietegowdomu.doc Nie zobaczył, że niebieskie Tico zapierdala sobie niewąsko. No i idzie Aleks, Tico po hamulcach, Aleks rozgląda się z nieogarem i w sumie jakieś parę sekund leży już na jezdni i nie ogarnia jeszcze bardziej. Tico też pewnie nie ogarnia, bo to Tico. Ludzie krzyczą, kierowca Tico krzyczy, Aleks leży i sobie siada, twierdząc, że wszystko spoko, on sobie pójdzie do domu zaraz. Ryj mu trochę krwawi, bo otarł policzek o jezdnię, ale poza tym nic. Wzywają karetki, milicjantów, Gwardię, Putina i chuj wie co jeszcze. nachujtylekrzyku.png Zabierają Aleksa do szpitala, cholera wie, co mu robią. Ręka lewa złamana - nie będzie walania konia lewą łapą - i poobijany. Tico pewnie do kasacji. Łapsko w gipsie, kłopot ze ściągnięciem aleksowego auta, ciało obite, trochę sfatygowane żarcie z Tesco. Tak bywa. Miny znajomych, gdy opowiadasz, że potrąciło cię Tico - bezcenne. KONIEC
- Alegz Wędrowycz - 4. Szkolenie:
Przygody Alegz Wędrowycza Część IV Na szkolenie wycieczka Bądź Alegz. Miej szkolenie we Wrocławiu. Zaczynaj je 30 sierpnia o godzinie 10.45. Miej pociąg po godzinie szóstej, ale zaśpij razem z ziomkiem, z którym jedziesz. Twardo postanawiacie, że pojedziecie aleksowym autem. Alegz za kierownicą. Jeszcze zanim wyjedziesz z parkingu walnij w ziomka z tyłu. W ogóle go nie widzisz, po prostu jedziesz i go jebniesz. Małe wgniecenie. Zostawiacie karteczkę i jedziecie. Chuj, pół godziny w plecy. Jedziecie dalej. Wypadek na autostradzie. Stoicie półtorej godziny w korku. Twój kumpel oblewa się kawą i ma ujebaną koszulę. Malujesz się w samochodzie i wsadzasz sobie szczoteczkę od tuszu w oko. Korki. Nie możecie jechać więcej niż 70km/h. Beka trochę, ale niedowierzanie, że to się odjebało w ogóle. Dotrzecie do Wrocławia może z dwugodzinnym opóźnieniem. Jeśli dobrze pójdzie. Nadal miej nadzieję, że się, kurwa, jednak obudzisz o piątej i pójdziesz na pociąg. @edit1. koleś od obitego auta zadzwonił i oznajmił, że chce pięć, kurwa, stów na blacharza. Oznajm,że chyba go pojebało, bo za tyle to se drugi taki samochód kupi. Kłóć się z typem. Wkurwiony rozłącz się i miej to w piździe. @edit2. śpij na szkoleniu, bo tak nudne, że ty nawet nie. @edit3. najeb się na wieczorku z resztą korposzmat @edit4. wstań na kacu, nie zjedz śniadania i nie ogarniaj. @edit5. śpij na szkoleniu, bo nie dość że nudne to jeszcze kurwa kac. @edit6. kłóć się znowu z typem przez telefon i ostatecznie - gdy jużrzucił, że będzie dzwonił po bagiety - warcz, żeby kurwa dzwonił. Rozłącz się. @edit7. wróć do domu i czekaj aż ci podeślą umowę do podpisania. @edit8. następnego dnia dzwoni ziomek od auta. Znowu. Już się nie wkurwia, daj mu numer ubezpieczenia, żeby se ściągnął, bo ty mu pięć stów nie dasz, a ubezpieczenie na zniżki jest, więc niech se possie. @edit8. nie odeślij umowy nigdy w życiu i miej to w dupie. żadnych konsekwencji. Żarcie i chlanie we Wrocławiu za free - wygryw. @edit9. okazało się, że ziom od auta niczego nie zgłosił i tyle. SKurwesyn jebany wyłudzacz hajsu. Wygryw x2 KONIEC
- Alegz Wędrowycz - 5. Jehowanie, wino i szwagry:
Przygody Alegza Wędrowycza Część V
Jehowanie, wino i szwagry
Bądź Alegz. Prostym człowiekiem o prostych przekonaniach - gdy leją wódkę, to pijesz. Łatwe. No kurwa. Ale do rzeczy. Jakoś kiedyś wiosną Alegz urodził się kuzyn. Mały gnój, całkiem pocieszny, nawet go wzięła ze dwa razy na ręce - a to coś, bo Alegz to dzieci nawet kijem nie tyka - to go wzięli i chcieli ochrzcić. No spoko. Nikt tam nie protestował, w sumie spoko całkiem, bo to dobra okazja na zajebiste spotkanie rodzinne. Nieróbcietegowdomu.jpg Wszystko zaczyna się, gdy Alegz szuka pracy. No zajebistość. Poskładała CV, zadzwonili nawet i w ogóle. Pierwsza oferta to był klub nocny - no kurwa - ale druga brzmiała zajebistością. Przedstawiciel handlowy jakiegoś paliwa tam, Algez nie słuchała, bo za bardzo podjarała się myślą o służbowym, obiecanym aucie i spoko zarobkach. Umówili się z Alegz na dzień próbny w piątek. Kurwamać.gif Alegz pół dnia była jebanym świadkiem jehowy napierdalającym z chaty do chaty i patrzyła, jak jakaś laska wciska biednym ludziom tandetne umowy gazowe. No paliwo, kurweł, gazowe. Gorąco jak sam skurwesyn. Nie było jak wrócić, pociągi z tego zadupia odjeżdżały częściej niż wylatywały samoloty z lotniska w Radomiu. Na rozmowie wyraźnie mówi, że totalnie ma w dupie szukanie samemu klientów. "PANI, GDZIE, MY DAJEMY KAŻDEMU REJON" No kurwa. Rejon dali. Ale nikt kurwa o niczym nie wiedział, że ludzie tacy przyjdą. Generalnie powrót miał być o 18 max, a Alegz dojechała do chaty około 22. Od razu wsiadła do auta, bo trza jechać na chrzciny. Dojechali. O jebanej trzeciej, o 12 msza. No kurwa. Alegz niewyspana jak nieboskie stworzenie. Msza. Alegz fotograf wjebała się za ołtarz, żeby nakurwiać zdjęciami. Ksiądz spojrzał na nią okiem martwej ryby, która właśnie zniosła za duży kawior, ale słowem się nie odezwał. W ogóle coś tam mamrotał, kurweł, pod nosem i nikt nie wiedział nawet, kiedy dzieciaka ochrzcili, bo już zbierali hajsy na tacę i trzeba było wypierdalać z kościoła. No trudno. W domu weselnym rezerwacja na pierwszą, a tu piętnaście po dwunastej. No chuj, może wpuszczą wcześniej? Wpuścili. Alegz zobaczyła na schodach modliszkę. I już wiedziała, że to zły znak. Ale jebał pies modliszkę. Ogólnie to żarcie było spoko, wszystko okej, Alegz trochę gibała na krześle, ale twardo trzymała fason, dopóki nie dorwała się do sklepu i nakupiła sryliard energetyków. I wtedy zaczęli wódkę lać. Na jebanych chrzcinach. Algez odmawia picia, tłumaczy, że zmęczona, że no nie, że weźcie idźcie wszyscy w pizdu. - NO CO TY, SZWAGIERKA, DAWAJ Z NAMI, NIE? Alegz de fak, jaka, kurwa, szwagierka, panie, jak my się pierwszy raz na oczy widzim. No ale nic. Jak tak proszą, to nie wypada odmówić. Wódka popijana energolem. Trzy miljony stopni upału w cieniu. niepolecam.doc Wódka płynie, czas tak samo, rezerwacja sali do 18, ale wujo poszedł przedłużyć, bo przecież syn mu się urodził, to trza świętować. O dwie godziny. Niepotrzebnie. Och, Borze Zielony, jak niepotrzebnie! Akurat o 18 zaczynało się na dole wesele. Wszyscy pijani na chrzcie, ktoś odjebał jakiś szajs i zapuścił jakieś disco polo. Famila tańczy. Ktoś się kłóci z kimś. Ogólnie cały czas ktoś coś polewa, wszyscy szczęśliwi, szwagrują sobie i szwagierkują. Ziomek, który przyszedł z alegzową siostrą rzuca do Alegz: - Cho, zobaczymy, co się tam odjaniepawla na dole. Alegz stwierdza, że no spoko. Akurat taniec pierwszej pary. Wszyscy patrzą na młodych, nikt nie zwraca uwagi na nic. Alegz mówi, że wyjebane na nich, wracamy na górę, bo tam bez nas piją. Ziomek patrzy na Alegz, patrzy na alkohol. Alegz i Ziomek podjebali wino z wesela. borzeczemu.gif Na górze imba trwa. Wszyscy kisną, drą ryja i dalej chleją. Koniec czasu, trzeba wracać. Mamę i siostrę jęczą Alegz i Ziomkowi, żeby ładowali się do auta. Wsiedli. W połowie drogi do domu Ziomek mówi do Mamę Alegz: - Pani Doroto, weźmie się pani zatrzyma, bo będę rzygał. Mamę zatrzymała się. Ziomek rzygał. Odwieźli Ziomka do domu. Alegz obudziła się rano z poczuciem wstydu, zażenowania i twardym postanowieniem, że na chrzcinach to ona nigdy żadnego alkoholu już nie tknie. Alegz później pytała co z winem. Ziomek stwierdził, że jego matka wypiła. I nawet trofeum kurwa w pizdu. KONIEC
| |
|